poniedziałek, 19 grudnia 2011

Pierniczków moc ;)

Z racji ciągłego braku śniegu, świąteczny klimat postanowiłam sprowadzić do nas toną pierniczków ;D testy odpowiedniego przepisu przebiegały burzliwie już od jakiegoś czasu, a moimi faworytami zostały szwedzkie pierniczki o dźwięcznej nazwie PEPPARKAKOR :). Kto chociaż raz jadł pierniczki rodem z IKEI będzie wiedział o czym mowa - są baaardzo cienkie i mocno kruche. Przypadły mi do gustu, chociaż części domowników muszę robić wersję specjalną o grubości minimum 2 cm :D ciasto powstaje w mgnieniu oka, natomiast wałkowanie i wycinanie za pomocą foremek na długo można odczuć w krzyżu ;) przepis rodem ze stoiska kuchennego w IKEI czyli zaczerpnięty u źródła. Z podanych składników wychodzi około 100szt pierniczków. Część z nich przedziurkowałam przed upieczeniem,  żeby można było przewiązać je wstążką i zawiesić na choinkę.






PIERNICZKI  PEPPARKAKOR

550g mąki pszennej (+ do podsypywania)
100g cukru pudru
2 łyżeczki kakao
2 łyżeczki sody
40-50g przyprawy do piernika
1 jajko
300g miodu
120g masła 

Masło rozpuścić i ostudzić. Mąkę przesiać do miski, dodać resztę składników i ostudzone masło. Zagnieść jednolite ciasto. 
Blat podsypać mąką, rozwałkować ciasto na grubość ok. 0,5cm i wycinać mikołaje, gwiazdki, choinki, co dusza zapragnie ;) układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 8-10minut  temp. 180 stopni C. Po wyjęciu z piekarnika są dosyć miękkie, ale po kilku minutach zastygają i stają się chrupiące.





sobota, 3 grudnia 2011

Ciasteczka lawendowe, czyli zapach lata ;)

Chrupiące maślane ciasteczka z dodatkiem lawendy nadającej im letni smak i aromat ;) świetne do porannej kawy, bez której ciężko mi rozpocząć dzień ;) A, że lawendy ci u nas pod dostatkiem i z własnego ogrodu, i z Lawendowej Pasieki, wystarczyła odrobina chęci i ten oto przepis
Składniki:
  • 210 g masła (w pokojowej temp.)
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 1 żółtko
  • szczypta soli
  • 1 łyżka (płaska) suszonych kwiatków lawendy (lub 2 łyżki świeżych)
  • otarta skórka z cytryny lub 1 łyżka soku z cytryny
  • 1,5 szklanki mąki
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej
Wszystkie składniki zagnieść i podzielić na 2 części. Z każdej uformować wałek, zawinąć folią i włożyc do lodówki na 2 h. 
Schłodzone ciasto wyjąć, pokroić na
 plasterki (jeśli będą trochę niekształtne, nie martwić się - podczas pieczenia kształt się wyrówna). Piec około 12 - 14 minut w temperaturze 170ºC (zostawiać odległość pomiędzy ciastkami - powiększają się na boki). 



czwartek, 10 listopada 2011

Pieczarki marynowane !

Uwielbiam grzybki marynowane. Mogą być solo, w sosie tatarskim czy w każdej innej postaci. Z powodu ubogich  zbiorów podczas tegorocznego  'grzybobrania' do słoików trafiły najzwyklejsze w świecie pieczarki :) przepis na zalewę pochodzi ze skrabnicy wiedzy jaką jest odziedziczony zeszyt z przepisami babci Józi (muszę zacząć go przepisywać, bo tekst powoli blaknie, a była by to nieopisana strata gdyby zniknęły takie sprawdzone przepisy!). Z 0,5kg pieczarek wychodzi zazwyczaj półlitrowy słoik gotowych grzybków.




Zalewa 
5 szklanek wody
1 szklanka octu
1 1/2 łyżki soli
2 łyżki cukru

Pieczarki umyć ( w razie potrzeby obrać), wrzucić do wrzątku i gotować 5 minut. W osobnym garnku zagotować składniki zalewy. Odcedzone pieczarki wkładać do słoiczków, do każdego z nich dodać : liść laurowy, bobkowe ziele, 2 ziarenka czarnego pieprzu, łyżeczkę białej gorczycy. Wlewać wrzącą zalewę :) słoiczki zakręcić mocno i pozostawić do góry dnem na kilka godzin. ( ja nie pasteryzuję bo zalewam wrzątkiem).





poniedziałek, 7 listopada 2011

Migdałowa tarta z gruszkami i czekoladą. Czysta poezja :)

Gruszki kochają czekoladę, a czekolada kocha gruszki. I bez dwóch zdań. ;) Tarta jest pyszna i powala smakiem roztopionej czekolady rozpływającej się na gruszce. Z tego względu najlepiej smakuje na ciepło, ale u mnie znaleźli się i amatorzy wersji na zimno :) W ostatnim czasie to mój zdecydowany faworyt na niedzielny deser. Polecam!!! Przepis znaleziony tu.





TARTA MIGDAŁOWA Z GRUSZKAMI I CZEKOLADĄ

na ciasto:
250g maki
150g masła
1 łyżeczka cukru
1 jajko


na nadzienie:
3 gruszki
150g gorzkiej czekolady
175g masła
175g cukru (pół na pół biały z brązowym)
125g zmielonych migdałów
75g maki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
1 nakretka ekstratu z wanilii ( o ile ktoś posiada)


ponadto:
płatki migdałowe do dekoracji


Do miski wsypujemy mąkę, robimy mały dołek do którego wbijamy jajko i wsypujemy łyżeczkę cukru. Do tego zimne masło kroimy na mniejsze części i wyrabiamy ciasto, z którego formujemy kulę. Następnie rozwałkowujemy ciasto i wykładamy nim formę na tartę (pamiętając o dociśnięciu brzegów), nakłuwamy widelcem i wkładamy na pół godziny do lodówki. 

Po tym czasie wkładamy ciasto do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiekamy przez około 20min. W tym czasie przygotowujemy nadzienie.

Masło ucieramy z cukrem, dodajemy jajko wciąż miksując. Następnie wsypujemy resztę składników (mąkę, migdały, proszek do pieczenia) i dalej mieszamy. Czekoladę łamiemy na kostki i tu są dwie opcje : albo dodajemy ją do masy, albo potem już kiedy wyłożymy masę na tartę, układamy ją  lekko wciskając palcem. Gruszki obieramy i kroimy na 8 części (każdą ćwiartkę na pół).

Na podpieczone ciasto wykładamy masę (z czekoladą lub sami ją układamy), gruszki układamy tak by tworzyły koło i dociskamy lekko w masę.

Całość wkładamy do piekarnika na kolejne 20min, po czym wyciągamy, posypujemy płatkami migdałów i dopiekamy jeszcze ok 15 min ( do zarumienienia wierzchu)

Palce lizać!










P.S. Wszystkie wypieki (i nie tylko:D) dokumentuje na bieżąco moja kochana mama, a bez zdjęć nie mogłabym się zebrać żeby coś napisać :)  http://wiadomosci-decoupage.blogspot.com/

poniedziałek, 31 października 2011

Muffiny mocno czekoladowe :)

Inspiracji przepisami niezawodnej Nigelli ciąg dalszy ;) Te muffiny znikają szybciej niż powstają. Wprowadziłam kilka zmian w oryginalnym przepisie, zamiast drobinek czekoladowych ( których nie było w promieniu 20km  ;D) posiekałam gorzką i mleczną czekoladę, a do całości dodałam też mniej cukru. Efekt- dwunastu muffinkom urosły chyba nóżki i rozeszły się zanim zdążyłam się zorientować ;) 

p.s. Dobrze, że nauczona doświadczeniem, zaraz po wyciągnięciu blachy z piekarnika dorwałam aparat i udało mi się zrobić kilka zdjęć ;)



Chocolate chip muffins

250g mąki
2łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
2 łyżki kakao
110g cukru pudru
150g posiekanej czekolady ( u mnie przewaga gorzkiej)
250ml mleka
90ml oleju
1 jajko

Wymieszać w dużej misce suche składniki, w małej mokre. Wlać mokre do suchych i wymieszać łyżką. Formę do muffinek wyłożyć papilotkami i nakładać ciasto. Na wierzch każdej rzucić kilka drobinek czekolady. Piec około 20min w temperaturze 200 stopni.




piątek, 28 października 2011

Smacznie i zdrowo czyli Granola :)

Sklepowe muesli pozwalamy kupować leniwcom, którzy lubią mieć wszystko gotowe - tylko zalać mlekiem i już ;D ja natomiast postanowiłam skorzystać z przepisu niezastąpionej Nigelli Lawson, lekko go tylko modyfikując. 'Produkt własny' niczym nie ustępuje temu sklepowemu, baaa - jest nawet smaczniejszy. Najbardziej porwał mnie miodowy smak przyprażonych migdałów;) Granola dobra solo, z mlekiem, jogrutem czy co tam można sobie jeszcze zażyczyć. Także do dzieła!




Granola     (ok. 1 kg)

450g otrębów owsianych
250g migdałów
150g słonecznika
100g sezamu
80g brązowego cukru
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka imbiru ( jeśli ktoś lubi, ja np nie :D)
1 łyżeczka soli
2 łyżki oliwy
8 łyżek płynnego miodu
180g przecieru jabłkowego ( u mnie 1 duże jabłko starte na małych oczkach)


Wymieszać ze sobą w dużej misce wszystkie suche składniki ( ja do tego migdały przekroiłam na połówki, ale można wrzucić całe), dodać do tego resztę mokrych składników i dokładnie wymieszać, aż wytworzy sie jednolita masa. Piekarnik rozgrzać do 150 stopni. Blachę ( w zasadzie dwie, takie jak standardowo są dołączane do piekarników) wyłożyć papierem do pieczenia i rozłożyć na niej wcześniej przygotowaną masę. Piec około 45 minut, przy czym po 30 miutach wyjąć granolę i  przemieszać. Po ostudzeniu gotowego przysmaku można dorzucić wedle uznania : rodzynki, suszoną żurawinę lub inne bakalie. 


czwartek, 27 października 2011

Wytrawnie - tarta ze szpinakiem.

Tarta z warzywami chodziła za mną już od dawna. Tarty na słodko nie mają już przede mną żadnych tajemnic, ale taka wytrawna była kulinarną zagadką ;) wreszcie stanęłam na wysokości zadania i powstała pyszna kolacja podczas, której wszyscy sypali komplementami w stronę zielonego przysmaku. Zielonego, bo podczas wybierania warzywa na farsz padło na SZPINAK :D własny, z ogródka, już spakowany i zamrożony na 'gorsze' zimowe czasy;)




Ciasto :
150g zimnego masła
250g mąki
1/4 łyżeczki soli
jajko


Farsz:
400g mrożonego szpinaku
1 cebula
5 ząbków czosnku
sól, pieprz, gałka muszkatołowa


2 jajka 
1 szklanka mleka
parmezan

Wszystkie składniki na ciasto wymieszać i krótko wyrobić. Włożyć do lodówki na 30 min.
Szpinak rozmrozić, odgrzać na małym ogniu, aż zmniejszy swoją objętość, a woda odparuje. Cebulę i szpinak drobno posiekać i w osobnym garnku podsmażyć na oliwie. Dodać szpinak dalej podsmażając. Przyprawić (solidnie) solą, pieprzem i gałką muszkatołową. W miseczce roztrzepać 2 jajka i szklankę mleka ( jeśli ktoś ma ochotę można dodać parmezan). Całość wlać do szpinaku ( lekko ostudzonego). Ciasto wyjąć z lodówki, cienko rozwałkować i włożyć do formy ( pamiętając o założeniu grubszych boków), nakłuć widelcem. Ja niestety nie posiadam profesjonalnej formy na tartę, ale z mojej duużej teflonowej patelni też wyszła dobra :P Wylać przygotowany wcześniej farsz i piec w 200 stopniach przez około 30 minut. A potem nakładać głodnym domownikom i słuchać zachwtów :)

Smacznego!






niedziela, 16 października 2011

Jabłkowa niedziela.

   Dzisiejszy dzień zdecydowanie zdominowały jabłka ;) A mianowicie - powstała pyszna szarlotka z bezą oraz równie smaczne muffiny z jabłkiem, orzechami włoskimi i cynamonem ( na które przepis następnym razem). Dziś oddam hołd owej szarlotce, gdyż właśnie siedzi w moim brzuchu i rozpycha się tam przypominając o sobie :) Przepis na nią podkradłam mamie już jakiś czas temu i tym oto sposobem stałam się posiadaczem receptury na najlepszy jabłecznik jaki w życiu jadłam.Uwielbiam ją za to, że nie jest słodkim jak ulipek ciastem, tylko ciekawym połączeniem smaku cierpkich jabłek, kruchego ciasta oraz słodkiej bezy. Tym, którzy są w stanie opanować domowych łasuchów, polecam krojenie jej dopiero kilka godzin po upieczeniu kiedy ostygnie i zrobi się bardziej 'zwarta' :)





Jabłecznik ze wsi
2 szklanki mąki
kostka masła
4 jajka
3/4 szklanki cukru
cukier waniliowy
1 łyżeczka proszku do pieczenia
5-6 dużych jabłek
płaska łyżka cynamonu


Z mąki, masła, żółtek i proszku do pieczenia zagnieść ciasto ( nie wsypywać z przyzwyczajenia cukru!!:D ).Ciasto podzielić na dwie części ( 4/5 i 1/5), uformować z nich kule i włożyć do zamrażalnika na ok 30 min.

W tym czasie obrać jabłka, wydrążyć środki, pokroić je w kostkę i wsypać do garnka. Gotować na średnim ogniu aż zmiękną ( wtedy wsypać cynamon ) i gotować jeszcze chwilę ( w sumie zajmuje mi to ok. 20-25minut). Jeśli jabłka byłyby zbyt kwaśne można dodać odrobinę cukru. Owoce zdjąć z ognia i ostudzić.

Piekarnik rozgrzać do 190*. Blachę ( tortownicę o średnicy 25 cm lub kwadratową blaszkę 30x30) wyłożyć papierem do pieczenia. Z zamrażalnika wyjąć większą kulę ciasta i zetrzeć ją na spód blachy na grubym tarle. Podpiec sam spód przez około 10 minut. 

W tym czasie białka ubić ze szczyptą soli, na końcu dodać cukier i ubijać jeszcze chwilę. Na podpieczony spód wyłożyć jabłka, na to ubitą pianę. Mniejszą kulę ciasta zetrzeć na wierzch. Piec w 190* przez około 40 minut ( aż beza z wierzchu zrobi się chrupiąca). Polecam piec na najniższy poziomie w piekarniku, ponieważ spód ciasta zawsze płata figle :)
Smacznego !








 

wtorek, 11 października 2011

Budyniowe muffiny :)

Ostatnia niedziela przyniosła dość owocne plony w postaci 4 bochenków chleba oraz brzuchów pełnych muffinek :) Owe słodkości powstały z przepisu wyniesionego dzień wcześniej od Sarena, takze nie zwlekałam z czasem tylko szybko postanowiłam go wypróbować:) muffinki wyszły smaczne, w końcu jakaś odmiana bo wiecznie robię takie ciemne kakaowo - czekoladowe, a tu lekkie i puszyste jasne ciasto, a w środku budyń i kostka roztopionej czekolady. Muffinki dosyć mocno wyrastają, więc chyba będę musiała się zaopatrzyć w wysokie sylikonowe foremki z IKEI, bo nie dość, że muffiny z nich będą świetnie smakować, to jeszcze pysznie wyglądać ;)






MUFFINY Z BUDYNIEM I CZEKOLADĄ

* jeden budyń śmietankowy zrobiony na gęsto (czyli w 1/2 mleka podanego na opakowaniu)
*300g mąki
*2 łyżeczki proszku do pieczenia
*1 łyżeczka sody
*szczypta soli
*150g margaryny
*160g cukru
*170ml mleka
*2 jajka
*1 czekolada mleczna

Przygotować budyń według przepisu na opakowaniu ( ilość mleka zmniejszyć o połowę!). Margarynę i cukier rozpuścić, a następnie ostudzić. W dużej misce wymieszać wszystkie suche składniki, a w małej roztrzepać jajko i mleko. Do suchych składników wlać mokre oraz ostudzony cukier z margaryną. Wymieszać łyżką aż do połączenia składników. Nakładać do papilotek według schematu : na spód ciasto-budyń- kostka czekolady- i na wierzch ciasto. Piec w temp 180 stopni ok 20min 


czwartek, 4 sierpnia 2011

Nie samym chlebem żyje człowiek.... :)

Niby nie samym chlebem żyje człowiek, ale... odkąd od mojej wspaniałej kuzynki (jesteśmy już na tyle duże, że możemy sobie zacząć słodzić za całe lata dziecięcej złośliwości :D z tym, że ona była bardziej złośliwa. :)), w każdym razie odkąd od mojej wspaaaniałej kuzynki dostałam przez przypadek zakwas, na kieleckim targu znalazłam pana z pełnymi worami różnego rodzaju mąk, a do tego trafiłam na ciągle oczekującą więcej widownie, o tak, od tej pory żyję samym chlebem. Od dwóch tygodni nie upiekłam nic innego jak pieczywo. Testuje mnóstwo przepisów, jak na razie 3 skradły moje serce. Dziś pozdrawiając słonecznie z obcej ziemi ( świętokrzyskiej) przedstawiam razowy chlebek pszenny z otrębami. Przepis zaczerpnięty od wspomnianej wyżej wspaaaaniałej kuzynki Gosi, znajduje się również w Weekendowej Piekarni, lekko zmodyfikowany, gdyż nie prażę płatków owsianych tylko korzystam z otrębów.




Chleb z otrębami owsianymi


120g zakwasu żytniego
150g mąki pszennej razowej
400g mąki pszennej
400ml wody
15g świeżych drożdży
łyżka miodu
łyżka soli
40g otrębów owsianych


W misce mieszamy zakwas, wodę i drożdże. Dodajemy miód i sól, następnie wsypujemy mąki i wyrabiamy ciasto, na końcu dodając otręby owsiane. Ciasto odkładamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1,5-2h. Następnie przekładamy je do posmarowanej wcześniej olejem i podsypanej otrębami blachy i zostawiamy na kolejną godzinę. Piec nagrzewamy do temp. 250st, wkładając chleb temp zmniejszamy do 225st i pieczemy 25-30min. Po wyciągnięciu z piekarnika chlebek wyciągamy z blachy i studzimy na kratce.


 

poniedziałek, 4 lipca 2011

weekendowe wypieki i poniedziałkowa chała;)

W weekend zawitali do nas strudzeni wędrowcy, a wraz z nimi tradycyjnie wiatr, deszcz, ogólnie plucha i niekorzystny biometr ;) na poprawę nastrojów, pomiędzy dżemem czereśniowym, razowymi bułeczkami i bezami z kokosem, powstała nowa wersja tartaletek na specjalne życzenie mojej najukochańszej kuzynki ;)


Dzisaj natomiast, postanowiłam dogodzić wreszcie własnemu podniebieniu i wzięłam się za chałkę. Robiąc drożdżowe człowiek naprawdę może ćwiczyć swoją cierpliwość - najpierw ciasto rośnie 2h, potem już gotowa chałka 40 minut, na pieczenie przeznaczyć trzeba przynajmniej pół godziny, a ślinka cieknie i cieknie. Ale traktuję to jako trening charakteru przed pieczeniem chleba na zakwasie :) 

Przepis na chałkę ( która dogodziła mi ze wszech miar ) zaczerpnęłam od Liski.




Masełko, dżemik, kakao i siódme niebo ;)

środa, 29 czerwca 2011

Owsiane przysmaki

Dziś powstały owsiane ciasteczka przypominające smakiem te rodem z IKEI:D Szybko powstały i równie szybko zniknęły ;) udało mi się uchwycić je w obiektywie na chwilę przed tym jak zlecieli się ciekawscy smakosze:)



Przepis ( trochę przeze mnie zmodyfikowany) pochodzi ze świetnego bloga Zpiekarnika.pl

poniedziałek, 27 czerwca 2011

o dżemie słów kilka... :)

Od kilkuuuu dni dżem jest nierozerwalną składową mojego śniadania. Do tego bułeczka własnej roboty( o której innym razem) i palce lizać !:) Już jakiś czas obnosiłam się z zamiarem zrobienia własnych przetworów, ale nikt nie podzielał mojego entuzjazmu i jakoś nie mogłam się zdecydowąć. Ale dziś (wreszcie), niezważając na obojętność i pesymizm reszty załogi, nabyłam drogą kupna 4kg truskawek i przystąpiłam do dzieła. Po żmudnym szypułkowaniu chyba miliona owoców i zrobieniu w kuchni pobojowiska, efekt wyszedł wyśmienity ;)Jeden słoiczek oczywiście został już w połowie opróżniony przez degustatorów, ale 16 innych pozostało w zapasie na gorsze czasy;) jeden słoiczek powędruje do okrutnie zaniedbanej przeze mnie ostatnio Sandry, jako rekompensata ;)

Dżem truskawkowy

2kg owoców
1kg cukru
jedno opakowanie pektyny Pektowin
łyżeczka kwasku cytrynowego
1/2 szkl wody


Owoce umyć (w przypadku truskawek oszypułkować), wrzucić do garnka, dodać 1/2 szklanki wody i zagotować. Pektynę wymieszać z 1 szklanką cukru i wsypać do gotujących się owoców intensywnie mieszając. Gotować 3-5 min. Wsypać pozostałą ilość cukru ciągle mieszając. Gdy cały cukier się już rozpuści, dodać 1 łyżeczkę kwasku cytrynowego rozpuszczoną w niewielkiej ilości wody i zamieszać. Zebrać pianę z wierzchu i wlać gorące do słoiczków. Pasteryzować ok 20 min.

czwartek, 23 czerwca 2011

tatusiowe tartaletki ;)

Z okazji dnia Ojca powstały pysznie wyglądające tartaletki z bitą śmietaną i truskawkami.  Przepis na ciasto z zeszytu babci Józi, także sprawdzony prawdopodobnie już z tysiąckrotnie. Truskawki niestety nie z ogródka, bo tych starcza tylko na konsumpcję w trakcie zbioru, ale też smakowite. Jedynie mięta z hodowli własnej;)



Ciasto kruche
-kostka margaryny
-3 szklanki mąki
-szczypta proszku do pieczenia
- 6 łyżek cukru
- 4 żółtka
- 2 łyżki śmietany 12%
- cukier waniliowy

Wszystkie składniki szybciutko zagnieść ręką i wsadzić do lodówki na ok 20min. Wyłożyć ciastem foremki na tartaletki(nie smaruję ich tłuszczem bo ciasto samo w sobie jest tłuste więc i bez tego pięknie wychodzą z blaszek). Piec 15 minut w tem 180st. Odczekać aż ostygną, wyjąć z foremek.
Pomysł na nadzienie może ograniczać jedynie fantazja i preferencje podniebienia. Ja tym razem ubiłam jedną śmietanę w proszku (z śmietanfixem) i wyłożyłam po łyżce na każdą tartaletkę. Nastepnie połowę truskawek(200g)ułożyłam na śmietanie, a resztę zmiksowałam blenderem na mus i zrobiłam nim esy floresy na babeczkach . Na koniec rozpuściłam 50g gorzkiej czekolady i polałam wszystko:) efekt - pyszny!


wtorek, 21 czerwca 2011

Ciasteczkowe potwory ;)

Pomyślałam, iż najwyższy czas podzielić się moimi kulinarnymi eksperymentami ;D na pierwszy ogień - wczorajsze ciasteczka czekoladowe z przepisu Nigelli Lawson z moim skromnym wkładem. Pyszne! Niesamowicie kruche i 'maślanie czekoladowe' :) zapewne mają miliony kalorii, ale na całe szczęście miałam kilku pomocników w pałaszowaniu tej całej góry ciasteczek:)



Ciasteczka czekoladowe

  • 250g masła
  • 140g cukru(dałam jeszcze odrobinę cukru waniliowego)
  • 300g mąki pszennej
  • 40g kakao
  • łyżeczka proszku do pieczenia (bardzo płaska)
  • 50g gorzkiej czekolady
Masło z cukrem ucieramy mikserem aż do uzyskania jednolitej masy. Wciąż powoli mieszając, dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia i kakao. Na koniec wsypujemy drobno posiekaną gorzką czekoladę i mieszamy łyżką. Masa wychodzi dosyć gęsta i lepka. Formujemy kulki wielkości piłeczki do ping ponga, kładziemy na blasze(wyłożonej papierem do pieczenia) i rozpłaszczamy ręką. Mnie wyszło 30szt. Piec w temp. 170st. z termoobiegiem ok 15 min. Podobno ciasteczka łatwo się przypalają i warto do nich zaglądać od 10min. ale mój piekarnik musiał je piec dłużej niż w przepisie, więc wszystko zależy od posiadanej maszyny i jej chęci współpracy;)