Dzisaj natomiast, postanowiłam dogodzić wreszcie własnemu podniebieniu i wzięłam się za chałkę. Robiąc drożdżowe człowiek naprawdę może ćwiczyć swoją cierpliwość - najpierw ciasto rośnie 2h, potem już gotowa chałka 40 minut, na pieczenie przeznaczyć trzeba przynajmniej pół godziny, a ślinka cieknie i cieknie. Ale traktuję to jako trening charakteru przed pieczeniem chleba na zakwasie :)
Przepis na chałkę ( która dogodziła mi ze wszech miar ) zaczerpnęłam od Liski.
Masełko, dżemik, kakao i siódme niebo ;)
tartaletki były pierwsza klasa, a chałeczka też wygląda przepysznie!!!
OdpowiedzUsuńTaka chał(k)a to nawet mnie nigdy nie wyszła :) była pyszna!!!
OdpowiedzUsuńPyszności aż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńtak to jest jak uczeń przerośnie mistrza ;P
OdpowiedzUsuń